poniedziałek, 5 grudnia 2016

Kryzys wieku nijakiego

Mam dwadzieścia siedem lat, męża, mieszkanie na kredyt w dużym polskim mieście i pracuję w korporacji. Co oznacza, że takich, jak ja jest... nie znam konkretnych danych, ale dużo. 

Z racji tego, że nawet niedobiłam trzydziestki kryzys wieku średniego mi nie grozi. Młodzieńcze dylematy też nie powinny. Jak w takim razie nazwać mój obecny stan? 

Czuję się, jakbym bawiła się w dorosłą — chodzenie do pracy, zajmowanie domem, zakładanie rodziny... wszystko to jest takie nierealne. I jestem przekonana, że nie jestem w tym poczuciu oryginalna.

Prawdopodobnie nie miałabym z tym żadnego problemu (albo chociaż mniejszy) gdybym posiadała jakiś talent. Nic wielkiego - malowanie portretów, haftowanie lub chociaż utrzymywanie mieszkania w porządku. Inaczej byłoby też pewnie jakbym pięła się po szczeblach kariery. Jakbyście jeszcze nie zgadli - nie pnę.

Kojarzycie tę sytuację?

Można powiedzieć, że nie mam na co narzekać. W końcu jestem młoda, ładna i zdrowa, mogę zrobić ze swoim życiem wszystko! No cóż. Jestem stosunkowo młoda, chociaż na rozpoczęcie większości karier jet od dziesięciu do dwudziestu lat za późno. Ale powiedzmy, że trochę jeszcze pożyję. Ładna? Dyskusyjne. O ile mogłabym jeszcze próbować walczyć moim wyglądem, to obawiam się, że gustu posiadam akuratna tyle, żeby wiedzieć, że jest beznadziejny, Zdrowia niestety natura mi poskąpiła. Nic śmiertelnego, ale nie tryskam energią od rana do nocy z uśmiechem na ustach i prawdopodobnie nigdy nie będę.

W tym momencie możecie zacząć się zastanawiać czy założyłam tego bloga tylko po to, żeby narzekać. Otóż nie.

Próbuję się czegoś nauczyć, znaleźć hobby, zrobić coś twórczego. Planuję wykorzystać do tego Internet a na blogu uwiecznić moją drogę przez jego odmęty. Jakbyście się zastanawiali - tak, to jeden z tych blogów o znudzonym życiem korposzczurze (szczurzycy?). Oceniajcie do woli, czytajcie z przymrużeniem oka i bawcie się dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz